piątek, 16 grudnia, 2011 | Author:
Maria Bielicka, Poznań, współpraca Alicja Katarzyńska, Gdańsk

Często nie wiadomo, czy to była dziewczynka, czy chłopiec. Wtedy płeć w akcie zgonu wybierają rodzice

Doświadczenie straty dziecka ma w Polsce co piąta para. Od stycznia można już pochować każde dziecko, nawet poronione w trzecim tygodniu. Dawniej często palono je w szpitalu razem z innymi pooperacyjnymi szczątkami. Kartę zgonu wystawiano jedynie, gdy dziecko przyszło na świat po 22. tygodniu ciąży lub ważyło co najmniej 501 g.– Największy w mieście karawan przyjechał po ciałko ważącej 370 g Zuzi – mówi dr Jadwiga Łuczak-Wawrzyniak, szefowa psychologów wspierających kobiety po poronieniach w poznańskim szpitalu na Polnej.

Kasia z Poznania ma 29 lat, ale wygląda na studentkę: niewysoka, drobna szatynka z włosami spiętymi w kucyk. Dwa i pół roku temu urodziła Zosię. – Ciąża z Zosią była po prostu podręcznikowa, więc i tym razem nie brałam pod uwagę, że coś się nie uda. Początki były zresztą bezproblemowe – jedyna uciążliwość to nudności, ale tylko popołudniami, więc mogłam normalnie pracować.

Poroniła 1 lutego, w 11. tygodniu. O tym, że może pochować swoje maleństwo, wyczytała w internecie: – Nie mogłam spać, nocami szukałam w sieci chyba jakiegoś sensu i pocieszenia. Myśl, że moje dziecko będzie miało swój grób, bardzo mi pomogła.

Co powie lekarz

Jeszcze w zeszłym roku Kasia nie miałaby na to szans. Póki nie zmieniły się przepisy, pomysł grzebania tak maleńkiego dziecka wydawał się fanaberią: – Pamiętam, jak kiedyś nasza pacjentka poroniła w ósmym tygodniu ciąży i domagała się wydania ciała dziecka. A to były po prostu centymetrowe wyskrobiny z macicy. Mieliśmy wątpliwości, czy można traktować je jak zwłoki – wspomina swoje rozterki ordynator oddziału ginekologii i położnictwa w szpitalu specjalistycznym na Pomorzu. Teraz lekarze mówią inaczej. – Ostatnio pacjentka przyszła po szczątki, choć ciąża była tak wczesna, że nie było jeszcze wykształconego zarodka. Wydaliśmy jej po prostu tkankę kosmówkową – mówi Andrzej Polaszewski, ordynator ginekologii w poznańskim szpitalu wojewódzkim.

Co powie ojciec

Żeby dziecko pochować, trzeba mu wyrobić dokumenty. W urzędzie stanu cywilnego na podstawie szpitalnej karty zgonu wydają akt urodzenia i zarazem akt zgonu. Z tym załatwia się formalności pogrzebowe. Jednak przed 12. tygodniem ciąży często trudno rozpoznać płeć bez kosztownych badań genetycznych.

– W takiej sytuacji rodzice sami decydują, czy to był synek, czy córka – tłumaczy Mariusz Kopeć, kierownik USC w Poznaniu.

Kasia: – Nie znaliśmy płci dziecka, zresztą było to dla nas bez znaczenia. Ale chciałam, żeby miało imię. Postanowiliśmy, że będzie Jaś. Takie imię wpisaliśmy mu w dokumenty i na grobie.

Jadwiga Łuczak-Wawrzyniak: – Podczas pierwszych rozmów w szpitalu wiele kobiet deklaruje chęć pochowania dziecka. Jednak jeśli nie wesprze ich w tym rodzina, zwłaszcza mąż, często z tego rezygnują. A mężowie uważają, że grób będzie żonie niepotrzebnie przypominał o tragedii.

Co powie ksiądz

Kasia: – Z pogrzebem czekaliśmy cztery tygodnie, aż ksiądz się dziwił. Chyba nie był w stanie zrozumieć, że ten czas był potrzebny, najbardziej mężowi. Chciałam, żeby to była nie tylko moja decyzja, ale też Daniela. Równocześnie chciałam, żeby ta jego decyzja była taka jak moja. A Danielowi ciężko było to wszystko zaakceptować, chyba też uważał, że dla mnie lepiej byłoby zapomnieć. Zgodził się chyba dlatego, że wiedział, jak mi na tym zależy. Trudno było mu zrozumieć, że ja wcale nie chcę zapomnieć.

Pogrzeb zaplanowaliśmy na sobotę, prócz księdza byliśmy tylko my, nasze mamy i koleżanka, która cały czas bardzo mnie wspierała. Grabarz pytał, czy są potrzebni mężczyźni do niesienia trumny. Powiedziałam, że mąż sam da radę, ale wcale nie byłam tego pewna. Daniel dał radę i myślę, że wtedy dopiero poczuł, że jest ojcem dwójki dzieci, a nie tylko Zosi.

Bez wspólnej decyzji rodziców pogrzebów nie ma. Wola matki nie wystarczy. – Zdarza się, że kobiety w szpitalu decydują się na pogrzeb, załatwiają formalności, ale potem nie chcą odebrać zwłok. Wówczas prosimy, by podpisały oświadczenie i na jego podstawie sami załatwiamy formalności w urzędach i chowamy dziecko – mówi wicedyrektor warszawskiego szpitala przy ul. Madalińskiego Henryk Janicki.

Co powiedzą ludzie

– Ludzie boją się pogrzebu nienarodzonego dziecka. W naszym społeczeństwie kobieta, która roni, nie jest postrzegana jako matka cierpiąca po stracie dziecka. Nie ma kultury żegnania się z nienarodzonym dzieckiem – tłumaczy Łuczak-Wawrzyniak.

Kasia: – Większość znajomych udawała, że nic się nie stało, próbowali gadać o czymś innym. A dla mnie ważne było tylko to jedno. Nie mogłam pojąć, jak można udawać, że nic się nie stało, skoro mi przydarzyła się taka tragedia. Niektórzy radzili, żebym się nie przejmowała, bo przecież „jeszcze jesteśmy młodzi…”. Byli też tacy, co o Jasiu nie wiedzieli i zachęcali nas do działań „na rzecz” drugiego dziecka. Bywały głupie sytuacje, gdy mówiłam, że właśnie mamy drugie dziecko, że je pochowaliśmy.

Jaś został pochowany na cmentarzu niedaleko domu. Kasia często go odwiedza: – Mogę tu tak stać i stać. I jest mi jakoś lepiej, bo moje dziecko ma swój grób jak każda inna osoba. Tu nikt się nie dziwi, że pochowałam „takie małe” dziecko.

Nagrobek z aniołkiem od siostry

Jaś ma nagrobek z czarnego granitu. W rogu gipsowy aniołek – prezent od Zosi. Na płycie słowa psalmu: „Jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące”.

Kasia: – Tak sobie myślę, że Jasiu jest już teraz w tym lepszym świecie. A my musimy przeżyć jeszcze tysiące dni tutaj, zanim go spotkamy. Łatwiej mi przyjąć to wszystko w perspektywie wiary. Ale po ludzku jest mi czasem zwyczajnie ciężko, zwłaszcza jak widzę Zosię. Jak się bawi. I pomyślę, że nigdy nie zobaczę rozbawionego Jasia.

Myśl o tym, że Jaś nie miałby swojego grobu, Kasi wydaje się nie do zniesienia: – Ja mam dokąd chodzić, ale są kobiety, które nie mają gdzie zapalić świeczki, bo nie starczyło im odwagi, by powalczyć, albo poroniły w czasach, kiedy chowanie nienarodzonych dzieci było w ogóle niemożliwe. Myślałam, że dobrze byłoby, gdyby w Poznaniu stanął krzyż pamięci tych dzieci. Rozmawiałam nawet z proboszczem katedry. Przyjął mnie ciepło, ale chyba nie zrozumiał intencji.

W Poznaniu ciałka dzieci nieodebrane ze szpitali są po jakimś czasie kremowane. Prochy tych ze szpitala na Polnej trafiają na Pole Pamięci na Miłostowie.

– Niektórym rodzicom ta świadomość wystarcza, ale wielu po latach swojej decyzji żałuje – mówi dr Łuczak-Wawrzyniak. – Znam kobietę, która za późno poczuła, że chce pochować swoje dziecko. Ostatecznie pochowała test ciążowy.

Można walczyć o urlop macierzyński

Nowe przepisy pozwalają matkom, które straciły dziecko wskutek poronienia, na skorzystanie z ośmiu tygodni urlopu macierzyńskiego. Ale zależy to od tego, czy szpital wystawi odpowiednie zaświadczenie. Jedne wystawiają, inne nie. Np. w warszawskim szpitalu przy ul. Karowej zaświadczenia o urlopie macierzyńskim przyznają tylko wtedy, gdy dziecko urodzi się żywe i trafi na oddział intensywnej terapii.

Co na to ZUS? – Trzymamy się zasady, że na postawie aktów urodzenia wypłacamy zasiłki macierzyńskie, a na podstawie aktów zgonu zasiłki pogrzebowe. W resztę nie wnikamy – wyjaśnia rzecznik ZUS Przemysław Przybylski. – Wystąpiliśmy o szczegółową interpretację przepisów do Ministerstwa Pracy. Ten z kolei resort zwrócił się o wyjaśnienia do MSWiA. Odpowiedzi jeszcze nie dostaliśmy.

 

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can leave a response, or trackback from your own site.
Leave a Reply