Poproszono nas o powiedzenie świadectwa w ramach wioski franciszkańskiej na Światowych Dniach Młodzieży, a ponieważ potrzebny był również tekst spisany – to możemy się nim dalej dzielić. Miłej lektury 😉
O nas
P: Nazywamy się Magdalena i Piotr. Jesteśmy małżeństwem od 5 lat. To nasze dzieci Agnieszka (4 lata), Joasia (2 lata) i Ania (5 m-cy). Najstarsza córeczka Marysia-zmarła przed urodzeniem i ufamy, ze jest już w niebie i wspiera nas z góry. Zawodowo – prowadzę firmę informatyczną, a żona jest pedagogiem, doradcą rodzinnym.
Jesteśmy we wspólnocie Franciszkańskiego Zakonu Świeckich.
Chcielibyśmy powiedzieć Wam trochę o naszym życiu i jak w codzienności widzimy piękno bycia katolikami i franciszkanami.
Na początek kilka słów o historii naszego powołania i spotkania ze sobą.
M: Poznałam św. Franciszka w wieku 17 lat, kiedy pojechałam na rekolekcje dla młodzieży na Górę. Św. Anny. Tam przeżyłam swoje pierwsze nawrócenie. Wcześniej moja wiara ograniczała się do zwyczajowego chodzenia w niedzielę do Kościoła. Do końca studiów angażowałam się w działania franciszkańskiego duszpasterstwa, byłam animatorką grupy dzieci w swojej parafii, uczestniczyłam często we Mszy Świętej w tygodniu i innych nabożeństwach, prowadziłam życie duchowe, miałam stałego spowiednika. Kiedy po studiach wyjechałam do pracy za granicę powoli cały mój entuzjazm wygasł i po powrocie znowu chodziłam w niedzielę do Kościoła, tylko po to, żeby mamie nie było przykro. Z wielkim trudem odradzała się we mnie wiara w jedynego, prawdziwego Boga. Być może dojrzalsza, bardziej przemyślana. Do duchowości franciszkańskiej wróciłam uczestnicząc w przyrzeczeniach we Franciszkańskim Zakonie Świeckich mojej przyjaciółki obecnej tu Ani. Zaczęłam chodzić na spotkania jako sympatyk i wkrótce na nowo zachwyciłam się tą duchowością. Myślę, że życie duchowe jest taką sinusoidą. Czas zwątpienia przeplata się z nową łaską wiary. O wiarę zresztą trzeba walczyć i być jej wiernym nawet w czasie zwątpienia. Tak było w moim życiu jeszcze kilka razy. Między innymi przy śmierci Marysi, ale o tym jeszcze powiemy.
P: Spotkaliśmy się pierwszy raz w czasie wyjazdu studenckiego w Tatrach, organizowanego przez Duszpasterstwa Akademickie. Kochamy górki. Po latach, kiedy spotkaliśmy się ponownie – Magda już była we wspólnocie FZS.
M: Piotrek znalazł mnie na katolickim portalu randkowym i rozpoznał ze zdjęcia. Mieliśmy tam takie samo motto życiowe: Życie jest piękne! To był główny motyw, dla którego Piotrek mnie zaczepił 😉 Potem nasza znajomość szybko się rozwijała, dość że w niecały rok od pierwszego spotkania byliśmy już małżeństwem. 😉
P: Czy wiecie, ze w Kościele Katolickim jest możliwość ożenienia się z zakonnicą – ja to zrobiłem 😉 Mieliśmy także dzieci już przed ślubem… – z duchowej adopcji. Obecnie oprócz własnych mamy jeszcze ósemkę duchowo adoptowanych dzieci, za które modliliśmy się 10 różańca, kiedy były zagrożone śmiercią przed narodzinami
Poronienie i Boże Miłosierdzie
M: Szczególnym cierpieniem i doświadczeniem Bożej łaski był czas, kiedy straciliśmy nasze pierwsze dziecko. Marysia zmarła przed narodzeniem, w piątym tygodniu swojego życia. Ja przeżywałam wtedy ogromne zwątpienie, bunt przeciwko Bogu, w nieskończoność powtarzałam pytania: Dlaczego Ja? Moja pycha została poskromiona. Musiałam zmienić swoje myślenie, że jako doradczyni życia rodzinnego wiem: kiedy i jak powołać życie nowego człowieka. Musiałam uznać, że to Bóg jest dawcą życia. Dawcą hojnym, ale też wymagającym zaufania Mu. W tym trudnym czasie Pan Bóg okazał nam Miłosierdzie przez konkretnych ludzi: męża, który był przy mnie cały czas i nie pytał, nie pocieszał, tylko przytulał, przyjaciela diakona, który codziennie przynosił mi Komunię Świętą do szpitala i w końcu mnóstwa osób otaczających nas modlitwą. Kiedy chowaliśmy Marysię na jej grobie umieściliśmy cytat z Księgi Hioba: “Dał Pan i zabrał Pan” i nie mieliśmy sił, ani ochoty dokończyć to zdanie. Dziś możemy ze spokojem powiedzieć: “Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione.” Doświadczamy wielu dobrych owoców śmierci Marysi: ogromna bliskość w naszym małżeństwie (nigdy nie byliśmy tak blisko ze sobą, jak w tym czasie cierpienia), większa dojrzałość w moim macierzyństwie, zmiana profilu zawodowego na pomoc osobom po stracie dziecka i małżeństwom niepłodnym (naprotechnologia, terapia NEST, poradnictwo).
P: Po śmierci Marysi dotarło do mnie jak ważna jest obrona tych najmniejszych – nienarodzonych-rówieśników Marysi, tych, którzy nie mogą sami się obronić. Wcześniej temat nie był dla mnie tak widoczny. Zaangażowaliśmy się z rodziną i nasza wspólnotą w dzieła pro life.
Doświadczamy w tym wszystkim szczególnego wsparcia Marysi z góry-ona nas inspiruje do tych działań. Wraz z naszą Wspólnotą organizujemy coroczne obchody Dnia Dziecka Nienarodzonego, członkowie Wspólnoty opiekują się grobowcem dzieci zmarłych przed narodzeniem, gdzie są chowane szczątki dzieci pozostawionych w szpitalu.
A dlaczego ujęła mnie wspólnota Franciszkańskiego Zakonu Świeckich?
W podjęciu decyzji o wstąpieniu do FZS pomogła mi świadomość, że jest to konkret-wspólnota na całe życie, że nie rozpadnie się, skoro przetrwała 800 lat i liczne represje w czasie komunizmu w Polsce. Przyrzeczenia składamy na całe życie, nie rozpraszamy się na tysiąc małych wspólnot na jakiś etap życia. Podoba mi się także to, że jest ona bardzo konkretna, z jasnymi zasadami – to bardzo mi pomaga wytrwać w trzymaniu relacji do Boga i bliźnich. Chyba najbardziej we franciszkaniźmie zachwyca mnie prostota i ubóstwo. Odkrywam cały czas te cnoty i uczę się je realizować również w biznesie – wiedzcie, ze nie jest to łatwe. No i jeszcze Radość – wewnętrzne poczucie, że Bóg jest blisko i nas wspiera.
M: Dla mnie ubóstwo jest najtrudniejszym elementem naszej duchowości. Nie mam problemu z otaczaniem miłością dzieci czy osób niepełnosprawnych z mojej pracy. Kiedy jednak Piotrek przyprowadził bezdomnego na kolację – to rodziło mój wewnętrzny opór. Na taką otwartość nie jestem jeszcze gotowa, ale to dobrze, bo przynajmniej wiem nad czym mam jeszcze pracować. Najbardziej ujmuje mnie w charyzmacie franciszkańskim jego prostota. Odnajduję się w prostych zobowiązaniach, modlitwie Kościoła, lekturze Pisma Świętego, zasadach obowiązujących każdego dojrzałego chrześcijanina. Jest w naszej Wspólnocie zachęta do pogłębiania własnej duchowości, ale wszystko we własnym tempie, z uwzględnieniem okoliczności (np. obecności licznych małych dzieci ;).
Bycie we Wspólnocie motywuje mnie do podejmowania codziennej walki o utrzymanie relacji z Bogiem, a dzieci uczą mnie prawdziwej prostoty i naturalnej radości. Jeżeli macie problem z egoizmem, to najlepszym lekarstwem są dzieci. Przy nich nie można być egoistą, bo one domagają się bezwarunkowej miłości i aktywnej obecności tu i teraz. Od męża możesz jeszcze oczekiwać sprawiedliwości – na przykład przy podziale obowiązków. Ale dzieci są od ciebie zależne w 100 % i nawet nie wiesz kiedy z egoisty zmieniasz się w kochającego rodzica, który po raz 10 wstaje w nocy, bo ktoś tam Cię potrzebuje. Od kiedy urodziła się druga córeczka zrezygnowałam z używania komputera w ciągu dnia, bo i tak nic konstruktywnego zrobić się nie dało, a próbując frustrowałam się tylko. Od tej decyzji minęły dwa lata i codziennie uczę się i doświadczam jak piękny jest czas poświęcony wyłącznie dla nich. Cały czas uczę się bycia lepszą Żoną i Mamą.
P: A ja lepszym Mężem i Tatą. Dzięki małżeństwu zauważyłem u siebie regułę, której wcześniej nie widziałem. Kiedy jestem bardziej leniwy, nerwowy, porywczy, kłótliwy w domu to najczęściej powodem jest po prostu spóźnianie się z pójściem do spowiedzi.
A wiecie jak ciężko pomodlić się z żoną modlitwą “Ojcze nasz” i wypowiedzieć słowa: “Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” na koniec dnia, jeśli wcześniej się pokłóciliśmy o coś tam i nie pogodziliśmy?
Małżeństwo i rodzina jest wyzwaniem i przygodą! W domu póki co mam same kobiety. Uczę się na błędach lepiej je rozumieć – choć nie jest to proste, ale niesamowite jest to jak wiele od nich dostaję. np. Magda nie dość, ze prawie cały dzień opiekuje się dziećmi to jest w stanie w tym czasie przygotować dla nas obiad, ogarnąć dom. Podziwiam ją. Jej i Bogu dziękuje! A najfajniejsza jest Radość ich wszystkich jak wracam z pracy! Polecam wszystkim małżeństwo.
M: Chcielibyśmy wam pozostawić taką refleksję, że najważniejsza jest Miłość. To dzięki niej jesteśmy razem, potrafimy otwierać się na nowe życie, na innych ludzi wokół nas. To dzięki Miłości nasza Wspólnota FZŚ wzrasta duchowo i w ilości członków 😉 Musimy otworzyć się na Miłość, jaką Bóg nas obdarza, pokochać samych siebie i Boga, a wtedy będziemy zdolni kochać także innych.
Matka Spontan – Błogosławieni miłosierni!
P: Na koniec ostatni charyzmat franciszkański – Matka Spontan
M: Ponieważ kochamy nasze dzieci, a one bardzo lubią hymn Światowych Dni Młodzieży – zapraszamy dzieci i Was do wspólnego śpiewu. Proponujemy, aby każdy śpiewał w swoim języku, a my postaramy się nie fałszować za bardzo 😉 “Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią do nich należy królestwo niebieskie”
Strona naszej Wspólnoty: http://fzs.wroclaw.pl/